Trzy pytania do … Micaela Casalboni

Micaela Casalboni jest aktorką, reżyserką i kierowniczką artystyczną teatru Teatro dell’Argine, który ma swoją siedzibę w północno włoskim ITC Teatro di San Lazzaro di Savena pod Bolonią. Zajmuje się głównie międzynarodową i międzykulturową pracą teatru, który znany jest ze swojego zaangażowania w społeczny i międzykulturowy dialog. Micaela Casalboni jest długoletnią partnerką Fundacji Genshagen, m.in. w trzech cyklach europejskich projektów „Na granicach przyszłości“. Fundacja Genshagen skierowała do niej trzy pytania, które wiosną 2020 odnoszą się do aktualnej sytuacji.
29 maj 2020

1) Jean Monnet, jeden z ojców założycieli Unii Europejskiej, powiedział kiedyś: „Europa jest kształtowana przez kryzysy i pewnego dnia będzie sumą rozwiązań opracowanych dla tych kryzysów“. Na początku 2020 roku światem wstrząsnęła pandemia o niespotykanych dotąd rozmiarach, teraz, na początku maja 2020 roku, podejmowane są pierwsze kroki w kierunku powrotu do „normalności“ z tego europejskiego zamknięcia. Północne Włochy, gdzie znajduje się Pani Teatro dell'Argine, są jednym z regionów szczególnie dotkniętych przez Covid-19. Czy powiedzenie Jeana Monnet jest nadal aktualne w czasie obecnego kryzysu i jak Pani, angażująca się na rzecz społecznej roli kultury, różnorodności i solidarności, doświadcza tego czasu?

Europa była marzeniem nie tylko Jeana Monneta. My wszyscy, chłopcy i dziewczęta, którzy urodziliśmy się w okolicy lat ’70, wychowywaliśmy się, marząc o Europie. Jej niezwykłymi, ale namacalnymi znakami były pociągi Interrail, wyjazdy w ramach Erasmusa i koniec kontroli granicznych.

Marzenie o Europie albo, lepiej, marzenie o pewnym wspólnym ponadnarodowym i ponadkulturowym wymiarze, od zawsze było także inspiracją dla artystycznego projektu naszej Compagnia Teatro dell’Argine. Chcieliśmy realizować projekty, które pozwoliłyby nam wyjść poza mury naszego ITC Teatro Comunale w San Lazzaro i dotrzeć do krajów europejskich i pozaeuropejskich, by uczyć się, poznawać, rozmawiać, pokazywać swoje projekty i spektakle. Dalej wyobrażaliśmy sobie działania, które pozwolą sprowadzić wielki świat spoza murów teatru (które symbolicznie stały się przezroczyste i przepuszczalne) do środka, na nasz, lokalny teren, by w ten sposób realizować ideę teatru, której bliżej do relacji międzyludzkich niż elitarnej kultury aksamitnych kotar i marmurowych posadzek. I wreszcie, chcieliśmy spleść tę ideę z działaniem, w które zaangażowaliby się nie tylko ludzie teatru, nie sami eksperci w dziedzinie innych sztuk i dyscyplin, ale też ludzie z innych sfer (kultury, edukacji, pomocy społecznej), nie wyłącznie centrum naszego świata, ale też peryferie. By zniesione zostały granice nie tylko fizyczne, ale kulturowe, duchowe.

Teraz – i mówię to nie jako ekspertka od spraw europejskich, lecz obywatelka – wydaje mi się, że Europa ma dwie twarze. Nadal mocny i wyraźny jest głos społeczeństwa obywatelskiego, bogatego w treści, różnorodnego, świadomego, otwartego i gotowego do dialogu. Jednak jest też Europa złożona z państw członkowskich, które nie zawsze sprawiają wrażenie, jakby chciały ze sobą rozmawiać, postępować jednolicie, być solidarne (nawet z pandemią u ich bram), oraz instytucji, których rola nie jest na tyle kluczowa, by naprawdę mogły one zadziałać konkretnie. Doświadczyliśmy tego przy tzw. „kryzysie uchodźczym”, widzimy także teraz, obserwując konsekwencje epidemii COVID-19. W pierwszym przypadku mieliśmy i mamy (choć już prawie w ogóle nie mówi się o tym, przynajmniej w naszym kraju) niezliczoną liczbę ofiar śmiertelnych i naruszeń praw człowieka. W drugim, podobnie, mamy niezliczoną liczbę zmarłych i mamy kraje z setkami tysięcy obywateli i obywatelek, a wręcz całymi sektorami (w tym także sferą kultury), które mogą nie przetrwać tego kryzysu, z powodu braku odpowiednich sieci i osłon społecznych.

Jeśli ten kolejny już kryzys przyniesie jakąś przemianę, wówczas prorocze słowa Monneta będą się mogły wreszcie ziścić. Ale jeśli, przeciwnie, podjęte działania pozostaną nieśmiałymi, tymczasowymi rozwiązaniami tylko na czas kryzysu, wówczas dalsza droga będzie jeszcze długa i bardziej wyboista.

 

2) Jaką rolę widzi Pani dla kultury w paradygmacie społecznego dystansu? Siłą teatru jest właśnie łączenie ludzi, tworzenie wspólnoty, ale także możliwość zadawania pytań i dawania nam innego spojrzenia na różne sprawy.

Kultura, teatr i w ogóle sztuka mogą naprawdę stanowić klucz do odrodzenia się, zwłaszcza pewnego rodzaju kultury i sztuki, tak, by były one w stanie patrzeć na nasz świat i nasze czasy i nie bały się wchodzić w relacje z ludźmi i dawać głos tym, którzy go nie mają. Odbudowanie poczucia własnej wartości i chęci eksplorowania świata poza murami własnego domu, odzyskanie zaufania do innych i do na nowo dzielonej z nimi przestrzeni, kreatywna możliwość wymyślania nowych, trzecich przestrzeni, jak powiedziałby Homi K. Bhabha, w których będzie można żyć ze sobą, zachowując fizyczny dystans – wszystko to leży w zasięgu teatru i sztuki. Gdyby niektóre z praktyk i ćwiczeń artystycznych (zarówno już istniejących, jak i dopiero do wymyślenia) wprowadzić do szkół w pracy z dziećmi, młodzieżą i nauczycielami, w domach opieki dla osób starszych, do miejskich placów pełnych osób bezdomnych, które nie mogą liczyć na sprawnie działające sieci pomocy socjalnej, do domów, w których wybucha przemoc domowa – gdyby, krótko mówiąc, urzeczywistnić ów upragniony sojusz kultury, sfery socjalnej i edukacji, powrót do sił nie tylko nastąpiłby szybciej, ale mógłby zaprowadzić nas do nowej normalności, bardziej ludzkiej i sprawiedliwej. I może też piękniejszej.

 

3) Teatro dell'Argine pod Bolonią, którego jest Pani dyrektorką artystyczną oraz Fundację Genshagen łączy kilkuletnia współpraca. Jeszcze jesienią 2019 roku pracowaliśmy we Włoszech i w Niemczech z młodzieżą z pięciu krajów europejskich podczas dwóch warsztatów artystycznych „Laboratorium Nomadyczne UTOPIAS“ na temat „Wspólne życie w Europie“. Co docenia Pani w tego typu wydarzeniach i jaki potencjał widzi Pani w nich, myśląc o przyszłości Europy?

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że pandemii COVID-19 wcale nie ma. Projekty o charakterze międzydyscyplinarnym, międzysektorowym, międzykulturowym, międzypokoleniowym i międzynarodowym, polegające na wymianie i wspólnej twórczości, jak projekt Fundacji Genshagen, stanowią właśnie przykład tego sojuszu kultury, edukacji i sfery społecznej, o którym mówiłam przed chwilą. Jak wspominałam przy innej okazji, ta właśnie cecha projektu „Na granicach przyszłości” i pracy Fundacji w ogóle, uderzyła mnie najbardziej. Kiedy dwie osoby, nie ważne jak bardzo od siebie różne, spotykają się, by razem pracować nad wspólnym projektem, a przy okazji rozmawiają, leją pot z czoła, bawią się, jedzą razem obiad, znika przepaść dystansu między nimi i rodzi się pewna nowa dla obu z nich tożsamość, tożsamość wielowarstwowa i zmienna. Taka trzecia przestrzeń. Bez (prawie) żadnego wysiłku. Oczywiście, by prowadzić tego rodzaju prace, potrzeba odpowiednich kompetencji i wiele energii, ale później, niemal magicznie, wszystko zaczyna kręcić się samo. Ludzie, którzy – gdyby spotkali się w autobusie – instynktownie byliby wobec siebie nieufni, na sali prób po bardzo krótkim czasie już coś razem tworzą.

A teraz wyobraźmy sobie, że pandemia jednak istnieje i że pozostawi po sobie wiele, bardzo różnych śladów. Otóż tym bardziej konieczne będzie wówczas postawienie na praktyki i procesy bardziej złożone i innowacyjne, ponieważ nasze szkoły będą już inne, nasze autobusy będą inne, nasza artystyczna twórczość będzie inna i inne będą też relacje między ludźmi. Nasze polis zmieni oblicze.

A naszym zadaniem, z pomocą wszystkich dostępnych nam narzędzi i niezależnie od tego, z jakiego środowiska się wywodzimy, będzie sprawić, by to nowe oblicze uśmiechało się do człowieka, by go nie wykluczało, nie stawiało pod presją, nie zabierało podstawowych praw, lecz przywróciło mu mogący sprostać próbie czasu, bardziej ludzki i otwarty obraz siebie.